Przydługi wstęp, można ominąć
Tytułem wstępu kilka słów wyjaśnienia. Obiecałem sobie, że nie będę publikować więcej krytycznych tekstów na blogu, bo jest tego wszędzie cała masa. Czasem jednak negatywne zjawisko przekracza pewne granice.
Dziś otrzymałem newsletter od pretendującego coacha i trenera, doradcy biznesowego, który mieszka w Tajlandii i uczy tych, co zostali w Polsce, jak się z tego padołka wydostać. Po więcej informacji odsyłam na blog Michała Szafrańskiego (którego akurat bardzo cenię za rzetelną i świetną robotę, choć dziwię się, że zdecydował się na 49. podcast, ale to jego sprawa), gdzie można posłuchać i poznać działalność wspomnianego “coacha i konsultanta”.
W otrzymanym newsletterze jest atrakcyjna oferta zakupu “jednej z firm [przyp. moj: przyjaciela], które kiedyś prowadził”:
Analiza Oferty
Ofertę z Allegro uwiarygadnia swoim nazwiskiem “konsultant”, ale wróćmy do oferty sprzedaży sklepu internetowego. Zwróćcie uwagę że cały opis aukcji jest w plikach graficznych. Po zakończeniu aukcji pliki znikną a wraz z nimi możliwość weryfikacji zawartych tam informacji.
Wyliczenia z aukcji są jakie są. Biznes wart 41,900zł (!!! tu sugestia, ile aukcja może/powinna/mogłaby osiągnąć i fajna psychozabawa – ktoś, kto zalicytuje 20tys zł może zostać ze świadomością, że kupuje “biznes” za pół ceny!)
do zarobienia 10x tyle…
Tak, jest to możliwe. Trudno powiedzieć, w jakim okresie, z jakim prawdopodobieństwem, ale ta informacja jeszcze się trzyma kupy. Dalej zostaje już tylko kupa.
“Był przez długi okres źródłem mojego utrzymania – zarabiałem na nim 5-20tys zł miesięcznie”
“Sprzedaję ten biznes, bo od 4 lat mieszkam w Tajlandii…”
Moja ocena: przy takim zarobku z kilkuletniego biznesu zatrudnia się osobę do obsługi fizycznej na 2-3 godziny dziennie (student, matka na macierzyńskim, chrześniak, etc) za 2tys na rękę, a nadwyżkę lokuje na całkowicie odrębnym koncie. Pamiętajcie, żaden z bogatych nie gardzi nawet jednym dolarem.
Tabela z kosztorysem zawiera nie dające się potwierdzić dane. Możecie zweryfikować tylko koszt serwera, reszta to kit. A wystarczyłby zrzut ekranu z Analyticsa (e-commerce pokaże średnią ilość sprzedanych przedmiotów, średnią wartość koszyka, etc. – komplet danych do wyliczenia rentowności)
Kolejna tabela wzięta z powietrza “wycenia” wartość biznesu.
Sklep – 15000 zł – darmowy skrypt Magento z szablonem za 80 dolarów 😉
Serwer Active – 490zł – TAK, choć co prawda, pierwszy rok kosztuje 12zł 😉
Domena qteedress.com – 4000zł – mhm, chyba tylko na tej aukcji, normalnie kupisz za 30zł 😉
Design logo – 400zł, TAK, zamówione logo u grafika może kosztować wiele więcej;
Fotografie sukienek – 5zł x 330 sztuk – 1650zł – koszt trudny do zweryfikowania, u nas nie da się za tyle zrobić sesji, ale nie neguję, bo to może być prawda;
Sukienki – 49zł x 109 sztuk – bez faktury koszt niewiarygodny, trzeba pamiętać, aby przy ewentualnej transakcji mieć dostęp do faktur;
Kompletny know-how – 12000zł – prawdopodobnie jest to kilka pdf-ów napisanych przez sprzedawcę. Na tyle wycenia swoje informacje. Nie wnikam.
Analiza Domeny
Domena – qteedress.com
Pamiętajcie, że według zapewnień sprzedawcy jest to biznes (a według newslettera “firma”) kilkuletni, który był źródłem utrzymania.
Domena jest zarejestrowana na aktualnego właściciela… 9 kwietnia 2015 roku.
Wcześniej była również wykupiona, ale jak wskazuje historia domeny, nie było na niej żadnego sklepu, zwróćcie uwagę na serwery dns.
W opisie aukcji jest informacja (pod zdjęciami), że “sklep przez kilka lat nie był używany i ktoś w tym czasie podkupił nieopłaconą domenę – dopiero w tym roku udało się ją odzyskać”
Web.archive.org nie ma w swoich zasobach żadnych informacji o stronie pod tą domeną. Jakby rzeczywiście powstała 9 kwietnia 2015 roku. Gdyby sklep faktycznie działał przed 2013 na tej domenie (i generował jakiś ruch), to ślady by zostały.
Analiza sklepu
Sklep to świeżynka, dziewicza strona postawiona na Magento.
Nie pojawia się w Google w wynikach naturalnych ani w reklamach AdWords. NIE SPRZEDAJE z pomocą weryfikowanych źródeł – http://suite.searchmetrics.com/en/research?acc=124369&url=qteedress.com
Nie istnieje na Facebooku, nie ma nigdzie wzmianek, że może istnieć.
Na stronach sklepu nie ma żadnych informacji o firmie, żadnego nipu ani danych kontaktowych.
Jest informacja o tym, że istnieje od 2013 roku (wróć do domeny – bzdura)
Co kupujesz?
Kupujesz skonfigurowany sklep internetowy na Magento z serwerem Netartu (nazwa.pl) na niecały rok, nową domeną, logo i towar w ilości ok. 100 sukienek.
Pamiętaj, że nie kupujesz – mimo zapewnień sprzedawcy – biznesu przynoszącego 5 tysięcy złotych miesięcznie (minimum), więc po zakupie nie będą spływać przelewy od klientów. BO ICH NIE MA.
Według mnie qteedress warte jest tyle:
A może i mniej za manipulowanie informacjami w ofercie. Nie chodzi bowiem o to, że taki sklep można postawić „za darmo”, ale o to, że Sprzedawca pisze w ofercie informacje, którym fakty przeczą.
Jak kupić dochodowy sklep internetowy i nie dać się naciągnąć?
Po pierwsze, primo, NIE MA OKAZJI.
NIE MA dochodowego biznesu, który jest sprzedawany. Sprzedawane są złote góry, których nie ma, są sprzedawane biznesy, które się właśnie skończyły, są sprzedawane miny, na które trzeba uważać.
Skoro już jednak kupujesz sklep internetowy od kogoś, kto zapewnia, że na nim zarabia, weryfikuj informacje na chłodno. I konsultuj z kimś, kto nie jest emocjonalnie związany z Tobą czy z transakcją.
- Spisz fakty i liczby podane w ofercie;
- Zweryfikuj te liczby, które można sprawdzić z zewnątrz;
- Ustal kto sprzedaje, jaką ma podstawę prawną do tego i czy transakcja będzie legalna;
- Zweryfikuj zapewnienia o ruchu i sprzedaży przez dostęp do Analyticsa lub/i/oraz dokumenty księgowe;
- Wybij sobie z głowy transakcję na odległość przy kwocie większej niż minimalna krajowa;
- Sprawdź towar – jego jakość, stan, legalność;
- Poproś o fakturę (ze specyfikacją) lub/i umowę z wyszczególnionymi elementami sprzedaży;
- Sprawdź domenę na stronach typu who is, zobacz, czy dane pasują do informacji od sprzedawcy;
- Sprawdź ruch na domenie nie tylko przez Analyticsa (o ile sprzedawca da Ci dostęp), ale na stronach typu searchmetrics;
- Przeszukaj Google pod kątem nazwy, marki, danych sprzedawcy, opinii o marce, sklepie, sprzedawcy;
- Sprawdź w Majesticseo czy Narzędziach dla Webmasterów (jeśli sprzedawca udostępni), czy domena nie jest zaspamowana na amen bądź nie dostała bomby na krótko przed sprzedażą w celu podbicia statystyk;
- Sprawdź, czy domena nie jest na czarnej liście spamerów i czy ma jakąś historię w Archiwum Internetu.
Dobrze, że są ludzie, którym chce się poświęcić swój czas, aby ustrzec innych przed takimi oszustami. Co innego piętnować laików, którzy stawiając pierwsze kroki popełniają błędy, a zupełnie inna historia, ostrzegać ludzi przed oszustami, którzy świadomie chcą zarobić na krzywdzie innych.