W sierpniu ubiegłego roku Google zapowiedziało, że zabezpieczenie witryny certyfikatem SSL może wzmocnić pozycje w rankingu wyszukiwarki. Informacja ta rozeszła się lotem błyskawicy, a niektóre firmy postanowiły wykorzystać sytuację do własnych celów.
W jednym z mailingów możemy przeczytać:
“W najbliższym czasie pozycjonowanie w wynikach Google będzie uzależnione od posiadania certyfikatu SSL. Certyfikat będzie niezbędny dla osiągania wyższych wyników w wyszukiwarce przez Pana stronę www. W związku z tym mamy dla Pana propozycję rejestracji certyfikatu XXXXX dla dowolnej domeny za 9.90 zł na rok netto (cena standardowa to 99zł netto). Certyfikat zabezpieczy i uwiarygodni Pana stronę www, a jednocześnie pozwoli spełnić wymagania Google.”
Z powyższego tekstu można wnioskować, że bez certyfikatu nie ma co liczyć na dobre pozycje w Google. W praktyce widzimy, że certyfikat nie wpływa zauważalnie na pozycje, jednak problemy z jego poprawnym wdrożeniem mogą powodować różne komplikacje ze spadkami pozycji włącznie. Mówiąc wprost – za dużo zachodu, za małe korzyści w przypadku zwykłych serwisów internetowych. Nieco inaczej wygląda sprawa w przypadku sklepów i serwisów posiadających formularze wypełniane danymi użytkowników. Jest to jednak kwestia bezpieczeństwa i właściwe ich zabezpieczenie powinno leżeć w interesie właściciela serwisu. Dziś możemy stwierdzić, że certyfikat SSL nie jest konieczny i niezbędny do pozycjonowania strony internetowej, co nie znaczy, że o bezpieczeństwo nie należy dbać. Przytoczony powyżej fragment oferty jednej z firm to nadinterpretacja faktów służąca do uzyskania własnych korzyści.
Komunikat Google w sprawie certyfikatu SSL jako czynnika pozycjonującego można znaleźć na oficjalnym blogu – http://googlewebmastercentral.blogspot.com/2014/08/https-as-ranking-signal.html
Podstawowe informacje związane z migracją z http na https są dostępne także w języku polskim tutaj – https://support.google.com/webmasters/answer/6073543
Trzeba pamiętać, że każde przenoszenie witryny wiąże się z możliwymi czasowymi/stałymi/częściowymi/całkowitymi turbulencjami w widoczności w Google.
Prosto i na temat 😉
Dzięki za trzeźwe spojrzenie. Wiadomo, że certyfikat SSL to tylko jeden z wielu małych punkcików do rankingu Mr. Big G, ale już się zastanawiałem, czy nie warto.