5/7 Sposobów Wzbogacenia Treści w Sklepie

Zmęczona twarz copywriteraZgodzicie się chyba, że szukanie contentu do sklepu to nudna robota. Tym bardziej, gdy nie ma na to budżetu, a zazwyczaj nie ma, trzeba zniżyć się do kreatywności. Są sprawdzone metody, jak wzbogacić treść na stronach produktowych w sklepie internetowym, ale co zrobić, gdy te metody zawodzą przez czynnik ludzki?

Poniżej proponuję 5 a raczej 7 sposobów na treść w sklepie, ale bez odpowiedzi na ostatnie pytanie.

(Photo credit: NathanGunter / Foter.com / CC BY-NC-ND)

Ostatnio publikowałem krótki tekst o tym, jak realizujemy content marketing w naszej firmie. Bardzo się cieszę, że się spodobał. Dotyczył głównie sektora usługowego i realizacji po stronie agencji. Dziś słowo o sklepach, ale tak naprawdę celem tego wpisu jest pytanie na samym końcu.

Sposób 1
Komentarze do produktów

Najbardziej popularne i oklepane. Z reguły nie ma pomysłu na to, jak wybłagać klientów, aby napisali kilka słów o produkcie (chyba że są niezadowoleni – wtedy piszą chętnie). Z drugiej strony propozycja konkursu, nagrody (symboliczne 100zł), kuponu zniżkowego spotyka się z niechęcią ze strony zapracowanego właściciela e-commersu, bo on i tak ledwo zipie na minimalnej marży.
Ale da się inaczej – pracownicy po godzinach czy rodzina przedsiębiorcy piszą komentarze i wzbogacają content. blehhh…

Sposób 1,5
Recenzje produktów

Bardzo fajna sprawa. Jeśli tylko produkt na to pozwala, to krótki artykuł użytkownika ze zdjęciem autorskim pozwala podbić konwersję na bardzo przyjemny poziom. Są firmy, które dostarczają produkty innym firmom – stałym odbiorcom i tu można nawiązać kontakt w celu zrecenzowania produktu. Przy okazji można się czegoś nauczyć, dowiedzieć, a także usprawnić procesy sprzedażowe, uwagi przesłać wyżej.
Ale nie zawsze jest różowo, jeżeli kontakt z odbiorcami jest nieskuteczny. Dzieje się tak (z mojego doświadczenia) wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z firmą bez działu marketingu/sprzedaży lub tam, gdzie przedsiębiorca jest introwertykiem bez talentu przedsiębiorczego. Przyznacie, że jest takich sporo, firmy jakoś działają, przynoszą dochód, ale brak łatwości nawiązywania relacji wiąże nam ręce przy dalszej współpracy…

Sposób 2
Referencje i opinie stałych odbiorców.

Jak powyżej, lecz zamiast recenzji produktów można prosić o wypowiedź dotyczącą naszej współpracy. Nie chodzi o słodzenie jak w typowych referencjach, a omówienie usługi, sposobu rozwiązywania problemów dzięki współpracy, etc. Zawsze się coś znajdzie, ale trzeba odpowiednio zachęcić kogoś, kto nie ma na to czasu, aby przesłał materiał…

Sposób 2 i ¾
Żebranie o content zarówno u odbiorców jak i dostawców.

Dostawca chętnie się wypowie, jeśli poczuje, że to dla niego dodatkowa reklama i szansa na zbycie większej ilości towaru. Teoretycznie powinno być łatwiej, ale są i takie przypadki, gdy do dostawcy nie można się odezwać, bo firma zalega 3 miesiąc z zapłatą faktury.

Sposób 3
FAQ z pytań klientów

Ta metoda jest w zasięgu największego introwertyka!
Kto obsługiwał/obsługuje drobnicowego odbiorcę, ten wie, że ludzie mają takie problemy, jakich nikt inny by nie wymyślił. Nieważne, że część z nich pojawia się raz na pięć lat – FAQ przyjmie wszystko. Da się zrobić dokumentację dla każdego produktu, jeśli to np. oprogramowanie komputerowe, czy części samochodowe.

Sposób 4
Instrukcja obsługi

Teoretycznie sprzedawca powinien dobrze znać swój produkt. W praktyce handlarze chińszczyzną otwierają pudełka z produktami w przypadku zwrotów lub gdy nie ma w necie dobrych zdjęć.
Tym samym nie każdy wie, że produkt powinien zawierać instrukcję obsługi.
Tak, to też jest content! Może i śmieszne, i klient może sobie niektóre instrukcje znaleźć na stronie producenta, ale po co ma wychodzić z naszej strony, jeśli może tu zostać?

nieudolny content marketingSposób 5
Artykuły eksperckie

Bleeeh. Wszyscy o tym piszą, a chodzi o pisanie bądź zlecanie artykułów o lepszej jakości niż niegdyś do precli na zadany temat. Ten artykuł, który czytasz, też mógłby być podciągnięty pod “artykuł ekspercki”, a w sklepie z butami mógłby to być felieton o stanie obuwia przeciętnego Kowalskiego, czy poradnik, jak dbać o buty zimowe.
Tylko czy ktoś to czyta w sklepie? Zdarza się. Warto sprawdzić w G. Analytics

Artykuły czy opinie w sklepie pisane przez jedną osobę są monotonne, wątpliwe etycznie i na bakier z prawem (wprowadza w błąd). Mają jeszcze jedną istotną wadę:

 

niski autorytet autora.

 

Inaczej wygląda recenzja Stanisława Pisarskiego a inaczej referencje ze zdjęciem i podpisem szefa polskiego oddziału znanego koncernu.
Nawet anonimowa opinia będzie bardziej wiarygodna, jeżeli będzie linkować do strony dostawcy lub klienta znanej marki, na której to stronie znajdziemy link-potwierdzenie współpracy w drugą stronę.

Nie znam odpowiedzi na pytanie, co w przypadku, gdy czynnik ludzki zawodzi i całe know-how nie jest realizowane, bo nikomu się nie chce. Gdy odbiorcy nie chcą rozmawiać, dostawcy nie odpisują na e-mail (lub odwrotnie), to firma ma problem, bo nie umie nawiązać interesownych relacji.
Jaki macie pomysł na rozwiązanie tego problemu w firmie pełnej informatyków? 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *